Jazda w Grupie

Parę słów wstępu

Jazda w grupie nie jest do końca łatwą sprawą. Oprócz tego, że może przynieść dużo satysfakcji i radości (poczucie wspólnoty, w jedności siła itp.), to może być też niekiedy kompletnym niewypałem.
Może być irytująca, a nawet niebezpieczna i pozostawić po sobie fatalne wspomnienia. Wszystko zależy od organizacji oraz od schematów zachowywania się poszczególnych uczestników grupowych wypraw.

Aby przybliżyć ten temat warto zapoznać się z regułami rządzącymi wspólną podróżą.
Oddajmy głos fachowcom :

Głupawy Grześ

Pamiętam taką wyprawę w niewielkiej grupie przyjaciół, którą nieudolny prowadzący zamienił w prawdziwy koszmar. Głupawy Grześ nie poinformował nas, dokąd jedziemy, nie wspomniał ani słowem o proponowanym stylu jazdy czy preferowanej szybkości. Nie dawał nam sygnałów, nie patrzył w lusterka, nie używał radia. Ruszając spod znaku „STOP”, włączał się po prostu w sznur samochodów, nie zwracając uwagi na to, że reszta motocyklistów jadąca za nim musiała potem pędzić na złamanie karku, żeby go dogonić. Kiedy nagle zdecydował, że chce zjechać na stację benzynową, po prostu skręcił w lewo przez dwa przeciwległe pasy ruchu, w żaden sposób nie sygnalizując tego zamiaru, pozostawiając nas na lewym pasie ruchliwej szosy na pastwę nadjeżdżających z przeciwka tirów. Po kilku godzinach takiej zabawy udało mi się wbić w zjazd z drogi — odłączyłem się od grupy. Zastanawiałem się potem, dlaczego zrobiłem to tak późno.

Pietrek Przewodnik

Dla porównania, uczestniczyłem kiedyś w zupełnie innej wyprawie. Jechaliśmy przez góry i kaniony na północ od Los Angeles. Pietrek Przewodnik wyjaśnił nam dokładnie, którędy będziemy jechać, a w ruchu miejskim utrzymywał tempo odpowiednie dla najmniej doświadczonych spośród nas. Powiedział także, że kiedy wyjedziemy już z miasta i wjedziemy na wąską krętą drogę wiodącą przez kaniony, każdy powinien jechać własnym tempem. Ci, którzy lubią ostrą jazdę, niech pędzą do przodu. Pozostali niech spokojnie podziwiają widoki. A najmniej doświadczeni niech się nie spieszą, niech jadą bezpiecznie — poczekamy na nich na postoju. Co najważniejsze, na większych skrzyżowaniach Pietrek czekał cierpliwie, aż ostatni motocykliści dołączą do grupy i dopiero wtedy skręcał tak, że nikt nie musiał gonić reszty ani zastanawiać się, którędy biegnie dalsza droga. W ten sposób nikt nie czuł się zmuszany do jechania szybciej niż pozwalały na to jego umiejętności, a na postojach świetnie bawiliśmy się wszyscy razem.

Różnica między tymi dwoma sytuacjami polegała na tym, że Głupawy Grześ nie miał pojęcia, jak prowadzić grupę. Natomiast Pietrek Przewodnik doskonale rozumiał specyfikę jazdy w grupie i wprowadził kilka prostych zasad, dzięki którym wszyscy dobrze (…i bezpiecznie!) się bawili.

Kapitan

Większości z nas zdarzały się wyprawy z dwoma czy trzema kumplami, choć zapewne nie traktowaliśmy tego jako „jazdy w grupie”. Jeśli nie zdarzyło ci się nigdy być „prowadzącym”, prędzej czy później ta przyjemność cię nie ominie, choćby za tobą jechał tylko jeden motocykl. Czy zatem grupa, którą masz poprowadzić, jest duża, czy mała, wszyscy będą się lepiej bawić, jeśli zastosujesz się do kilku zasad. Zastanówmy się nad dynamiką grupy, przyjrzyjmy kilku technikom jej prowadzenia i poznajmy kilka alternatywnych metod przemieszczania się większej ilości motocyklistów tą samą drogą.
Wyobraź sobie, że zaproponowano ci prowadzenie klubowego rajdu, w którym weźmie udział ok. 20 motocykli. Spokojnie, nie uciekaj jeszcze! Dam ci kilka dobrych rad. Jeśli masz być liderem, czyli kapitanem rajdu, poproś o pomoc innego doświadczonego motocyklistę, który będzie jechał jako ostatni i „pilnował ogona” -nazwijmy go Zamykający Zenek. Ale to nie wszystko, nie odpalaj jeszcze silnika i nie włączaj się do ruchu. Podchwytliwe pytanie: jeśli teraz wyjedziesz na ulicę i od razu przyspieszysz do 90 km/godz., to jak myślisz, ile czasu minie, zanim do ruchu włączy się Zenek, który jest 19 motocykli za tobą? Zakładając, że droga jest pusta i kolejni uczestnicy rajdu sprawnie włączają się do ruchu co dwie sekundy, minie 38 sekund, zanim Zenek wyjedzie na drogę. Czyli: ty, jadąc z szybkością 90 km/godz., będziesz już kilometr dalej, zanim on w ogóle będzie miał szansę zwolnić sprzęgło. Co więcej, jeśli utrzymasz szybkość 90 km/godz., każdy następny motocyklista będzie musiał jechać szybciej, żeby cię dogonić. Jeśli zatem Zenek chce dołączyć do całej grupy w ciągu pół minuty, musi przez chwilę pędzić 170 czy 180 km/godz. A jeśli Zenek nie chce jechać tak szybko albo nie pozwalają na to warunki na drodze i może pozwolić sobie najwyżej na 130 km/godz., dogonienie grupy zajmie mu półtorej minuty (zakładając, że nie przyspieszasz powyżej 90 km/godz.). Nie dziw się, że Zenek będzie zmęczony na długo zanim zdecydujesz się zrobić pierwszy postój.
Pomyśl o grupie motocykli jak o pociągu, którego wagony połączone są trzymetrowymi elastycznymi linami. To dlatego dobry prowadzący rusza z postoju powoli i wlecze się pięćdziesiątką tak długo, aż Zamykający Zenek włączy się do ruchu. Jeśli jesteś kapitanem rajdu, patrz w lusterko albo – jeśli masz taką możliwość – utrzymuj z Zenkiem kontakt radiowy. Dopiero kiedy cała grupa jest już na drodze, możesz przyspieszyć do normalnej prędkości podróżnej. Aby nie blokować drogi innym użytkownikom, dobrze jest jechać z rozsądną szybkością – w okolicach narzuconego w tym miejscu limitu albo tak samo szybko jak inne pojazdy, jeśli droga jest zatłoczona. Lepiej nie dawać samochodom okazji do wyprzedzania mniejszych grupek liczących po dwóch czy trzech motocyklistów.
Kiedy grupa zbliża się do strefy ograniczenia prędkości, mądry prowadzący zaczyna zwalniać już spory kawałek przed znakiem z ograniczeniem. Tak, żeby Zenek nie musiał gwałtownie hamować, kiedy ostro zwalnia prowadzący, a z nim cała grupa.

Formacja

Widziałeś pewnie policjantów na motorach (albo „groźnych harleyowców”) jadących równolegle obok siebie w dwóch kolumnach. Taka formacja wygląda efektownie, ale jadący obok siebie motocykliści mają znacznie mniej miejsca na ewentualne manewry. Nawet policjantom na paradach zdarzały się wypadki, kiedy jeden motocykl uderzył w drugi jadący koło niego. Formacja naprzemienna daje więcej miejsca na manewrowanie.
W takiej formacji naprzemiennej każdy kolejny motocykl jedzie przeciwną częścią pasa ruchu niż poprzedni. Jeśli ten przed tobą jedzie prawą stroną pasa, ty jedziesz lewą. Taki układ pozwala zajmować na drodze w zasadzie tyle samo miejsca co jechanie „bok w bok” czy gęsiego, dając jednocześnie każdemu motocykliście możliwość odbicia na chwilę w bok, aby ominąć dziurę w jezdni czy nagle otwierające się drzwi samochodu. Formacja naprzemienna pozwala także lepiej widzieć motocyklistów jadących przed nami. Jeśli jedziesz w odległości sekundy za jadącym przed tobą, ale drugą częścią pasa ruchu, to od motocykla jadącego wprost przed tobą dzielą cię już dwie sekundy. Dwie sekundy to minimalny dystans pozwalający na swobodne manewrowanie, a jednocześnie zapewniający zwartość grupy. Jeśli wszyscy uczestnicy rajdu uważają, utrzymywanie formacji naprzemiennej z takimi właśnie odstępami nie jest wcale trudne. Prowadzący wybiera, czy woli jechać lewą, czy prawą stroną pasa. Ja wolę jechać prawą stroną, bo lepiej wtedy widzę wszystkich jadących za mną.
Niestety, musimy wziąć pod uwagę, że do naszej grupy może dołączyć Głupawy Grześ. Kiedy dajesz sygnał do odpalania silników, Grześ w najlepsze flirtuje jeszcze z tą laską na różowym cruiserze, kluczyki ma w kieszeni, a jego kask i rękawice czekają na niego w barze. Oczywiście w czasie jazdy co chwila zmienia położenie na pasie, więc jadący za nim odruchowo tańczą sambę po szosie, usiłując za każdym razem odtworzyć formację naprzemienną. Jak znam Grzesia, oczywiście zostanie 8 czy 10 sekund za poprzedzającym go motocyklistą, dzięki czemu jakiś samochód wciśnie się w naszą grupę, a ostatnich kilku jeźdźców nie zdąży przejechać na tym samym zielonym świetle, co reszta. No i — rzecz prosta — Grześ oczekuje, że na zawołanie znajdziesz mu szybko stację benzynową, bo przecież nie przyszło mu do głowy, żeby napełnić bak, zanim zapaliło się światełko rezerwy. I nie myśl, że możesz go zignorować — przejedzie z rykiem wzdłuż całej formacji, zrówna się z tobą i poinformuje cię, że „musi”.

Jak ruszamy, to ruszamy !!

Moja rada dla kapitana rajdu, który ma szczęście mieć w grupie Głupawego Grzesia – trzeba jasno i dobitnie wyjaśnić, czego jako prowadzący oczekujesz od pozostałych. Zanim ruszycie, wyjaśnij, że każdy powinien dostosować się do zasad jazdy w grupie. Przedstaw szczegóły drogi i reguły, które mogą być pomocne. Powiedz na przykład, że jeśli ktoś nie jest w stanie zachować dwusekundowego dystansu i zostaje w tyle, jadący za nim ma prawo go wyprzedzić. Poinformuj dokładnie, kiedy będą postoje i gdzie jest „meta” waszej wyprawy. Zaznacz, że kiedy zatrzymujecie się na postójuj, wszyscy powinni napełnić baki i opróżnić pęcherze.
Kiedy prowadziłem jakieś większe grupy, wyznaczałem zwykle specyficzne godziny odjazdu. Mówiłem, że wyruszamy o godz. 8.17, a potem ruszałem dokładnie o 8.17, żeby do wszystkich dotarło, że mówię serio. Jeśli Głupawy nadal kręci kółka na parkingu, nie przejmuj się tym i ruszaj z całą resztą. Jeśli w trakcie jazdy zabraknie mu paliwa, bo nie posłuchał i nie zatankował w porę -zostaw go i jedź dalej. Nie pozwól, żeby tacy Głupawi Grzesie psuli wszystkim innym całą przyjemność z jazdy.

Zielone światło na skrzyżowaniu

Kiedy prowadząc grupę przejeżdżasz przez skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną, rzadko udaje się, aby wszyscy przejechali na tym samym zielonym świetle. Jadących z tyłu będzie korciło, żeby dodać gazu, przeskoczyć na żółtym i nie tracić kontaktu z grupą, a wtedy ci na końcu mogą spanikować i przeskakiwać na czerwonym. Zanim wyruszycie, zaznacz, że oczekujesz od wszystkich przestrzegania przepisów, a w razie czego zwolnisz i poczekasz na tych, którzy czekają na zmianę świateł.
W praktyce wygląda to tak, że jeśli grupa motocyklistów jedzie przez miasto i pokonuje kolejne skrzyżowania, lider musi zatrzymywać się tak często jak ostatni w grupie, więc wszyscy przejeżdżają kolejne skrzyżowania mniej więcej w stałym rytmie. Zdarza się, że duże zorganizowane grupy mają kilku motocyklistów stanowiących „eskortę”, którzy w razie czego wyjeżdżają na skrzyżowanie, zatrzymują się i blokują poprzeczny ruch, aż cała grupa przejedzie. Nie jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, chyba że ta „eskorta” składa się z policjantów na służbie. Co bardziej praworządni obywatele patrzą na takie praktyki bardzo krytycznie.
Zwykle jadąc przez miasto musisz redukować prędkość tak długo, aby każdy mógł dołączyć, zanim cała grupa rozpędzi się do prędkości podróżnej. Od czasu do czasu musisz zjechać na prawy pas albo nawet zatrzymać się i poczekać na tych, którzy utknęli na wyjątkowo długich światłach. Jeśli twoje grupa liczy pięciu czy sześciu motocyklistów, zatrzymanie się i ponowne włączenie do ruchu nie stanowi problemu. Jeśli jednak jest was 30 czy więcej, lepiej nie zatrzymywać się, tylko jechać dalej. Choćby bardzo powoli, czekając, aż wszyscy dołączą.
Nawet nie próbuj zatrzymywać całej grupy na poboczu ruchliwej drogi tylko dlatego, że jeden z motocyklistów ma jakiś problem. Widziałem kilka razy, jak cała kolumna motocyklistów hamowała z piskiem opon na zatłoczonej autostradzie, bo jeden z nich zgubił rękawicę. Jasne, zdarzało mi się raz czy drugi, że sam zachowywałem się jak Głupawy Grześ, zapominając zatankować maszynę czy sprawdzić ciśnienie w kołach, co prowadziło do kłopotów. Jednak w takiej sytuacji motocyklista musi sobie poradzić sam, nie przysparzając dodatkowych kłopotów całej grupie.

Komunikacja w grupie

Nawet jeśli jedziesz na spokojną przejażdżkę z trójką czy czwórką przyjaciół, warto przed wyjazdem spotkać się na kilka chwil i dogadać co do paru spraw: dokąd jedziemy, w jakim szyku będziemy jechać, jak damy sobie znać o kłopotach czy zmianach planów, na którym kanale CB radia będziemy się komunikować, co zrobimy w razie awarii. Takie spotkanie pomaga także uświadomić wszystkim, kto jest liderem czy kapitanem. Jeśli przygotowałeś mapy całej wyprawy — wręcz je pozostałym. Możesz także zasugerować, żeby informowano cię, jeśli ktoś chce się odłączyć od grupy, abyś potem niepotrzebnie nie tracił czasu i nerwów szukając „zaginionego” motocyklisty.
Kluby, które często organizują wspólne wyprawy, używają zwykle CB radia. Kapitan może uprzedzać grupę o swoich decyzjach, a Zamykający Zenek ma możliwość poinformowania go, co się dzieje z tyłu. Może choćby zawiadomić, że zmuszony jest zatrzymać się, żeby pomóc Głupawemu Grzesiowi, którego akumulator właśnie wysechł do końca, więc prosi któregoś z pozostałych motocyklistów o przejęcie „tylnej straży”.

Sygnały

Sygnały „nadawane” ręką czy światłami to najszybsza metoda przekazywania krótkich komunikatów niezależnie od tego, czy członkowie rajdu mają CB radio, czy nie. Zdarzyło mi się kiedyś w czasie rajdu o Puchar Gubernatora Stanu przyglądać się grupie motocyklistów dosiadających Gold Wingów. To było naprawdę pouczające widzieć, jak ci ludzie znakomicie współpracują. Ich kapitan po wyjechaniu na drogę jechał powoli, czekając, aż wszyscy włączą się do ruchu. Kiedy już jechali, natychmiast sprawnie uformowali formację naprzemienną i utrzymywali stosowne dystanse między sobą. Kiedy ich lider zobaczył dziurę w nawierzchni, zamrugał dwukrotnie światłem stopu, a jadący za nim przekazali ten sygnał dalej. Kiedy droga się zwężała, lider wyciągnął do góry rękę z wyprostowanym palcem i wszyscy zjechali na prawą stronę, płynnie przechodząc w szyk „gęsiego”. Na krętym odcinku drogi wszyscy pokonywali zakręty w tym samym, dosyć szybkim tempie. Kiedy droga z powrotem się poszerzała, lider wyciągnął do góry dwa palce, a grupa natychmiast wróciła do formacji naprzemiennej. A kiedy zmieniali pas w czasie jazdy przez miasto, cała grupa ustawiła się „gęsiego”, czekając na wolne miejsce na sąsiednim pasie, po czym lider zasygnalizował skręt, niemal natychmiast to samo zrobił Zamykający i wszyscy jak jeden mąż zmienili pas. To było prawdziwe przedstawienie.

Zatrzymywanie grupy

Dobra, udało ci się ruszyć całą grupę z miejsca, przeprowadziłeś ich wszystkich przez 18 świateł i 12 skrzyżowań nie gubiąc Głupawego Grzesia i nie doprowadzając do wypadku, a w dodatku jazda jest całkiem przyjemna. Ale teraz przed tobą trudne zadanie: jak zatrzymać długi sznur motocyklistów na drugie śniadanie nie powodując niebezpiecznej sytuacji na drodze? Przede wszystkim, trzeba wybrać na postój miejsce z takim parkingiem, na którym cała grupa bez trudu się zmieści.
Nie chciałbyś chyba znaleźć się w sytuacji, kiedy połowa grupy jest już na parkingu, a druga połowa czeka na wjazd stojąc na ruchliwej drodze jak kaczki gotowe do odstrzału. Najlepiej, jeśli grupa może spokojnie wjechać na parking i ustawić motocykle w szeregu, nie marnując miejsca parkingowego. Każdy motocyklista powinien zjeżdżać i parkować na lewo od jadącego przed nim tak, aby każdy mógł zająć swoje miejsce nie czekając, aż zrobią to inni (patrz rysunek).
Kiedy grupa wjeżdża na parking, lepiej, żeby nikt nie próbował „twórczych rozwiązań”. Niech każdy jedzie według tego samego schematu, co pozostali. Nie jedź dokładnie za motocyklem przed tobą, ale zjedź w lewo i zajmij swoje miejsce parkingowe. „Twórcze myślenie” sprawia, że cały proces trwa dłużej, a ostatni z grupy pozostają na ulicy czy szosie czekając na możliwość wjazdu na parking. Wystarczy odrobina doświadczenia, żeby wszyscy zaparkowali szybko i sprawnie, co pozwala także ostatnim płynnie zjechać. Znajdź parking dostatecznie duży, aby pomieścił całą grupę. Nie pozwól, żeby ostatni w szyku pozostawali zbyt długo na ulicy z drogi.
Im większa grupa, tym ważniejsze jest, aby poszczególne postoje były zaplanowane i przygotowane. Kiedy mam prowadzić grupę 80 czy 100 motocyklistów, najpierw sam przejeżdżam całą trasę, zarówno po to, żeby wcześniej poznać wszystkie niebezpieczeństwa, choćby remontowane odcinki drogi, ale również, by znaleźć dobre miejsca na postoje. Jeśli zatrzymuję się na obiad jadąc w większej grupie, zamawiam wcześniej posiłek albo przynajmniej dzwonię do restauracji, aby jej obsługa przygotowała się na „najazd”. Pamiętaj także, że jeśli prowadzisz naprawdę dużą grupę, będziesz potrzebował pomocy w kierowaniu ruchem na parkingu.

W stadzie

Wspólna jazda w grupie jest dużo przyjemniejsza, jeśli lider przypomina bardziej Pietrka Przewodnika niż Głupawego Grzesia. Jeżeli nigdy wcześniej nie jeździłeś w grupie, staraj się pozostawać blisko kapitana rajdu, zamiast zostawać z tyłu kolumny. Znacznie łatwiej jest utrzymywać szybkość i pozycję, kiedy jedziesz w odległości dwóch czy trzech motocykli od prowadzącego. Przed ustaloną godziną wyjazdu napełnij bak i opróżnij pęcherz. Kiedy widzisz, że lider zakłada kask i rękawice, włóż kluczyk do stacyjki i bądź gotów do drogi.
Kiedy już ruszycie, utrzymuj wymaganą odległość i pozycję w grupie. Staraj się nie zostawać z tyłu i nie tworzyć „dziury” w formacji. Jeśli ktoś z przodu nagle budzi się i stwierdza, że jedzie na złej pozycji, po czym zmienia położenie na pasie ruchu — wszyscy jadący za nim powinni natychmiast dostosować się i zmienić pozycję tak, aby tworzyć poprawną formację naprzemienną. Zwracaj uwagę na sygnały, jakie daje prowadzący. Kiedy jadący przed tobą dają sygnały ostrzegawcze, przekaż je dalej, aby dotarły także do tych z tyłu. Jeśli ktoś ma problem i zjeżdża na pobocze, nie odłączaj od grupy, jedź dalej — chyba że prowadzący również się zatrzymuje. W przeciwnym wypadku zajęcie się tą sytuacją to zadanie dla Zamykającego Zenka.

Alternatywne metody prowadzenia grupy

Kiedy myślimy o jeździe w grupie, zwykle wyobrażamy sobie długi sznur motocykli. Są jednak inne metody jazdy grupowej. Jedną z nich, którą wielokrotnie stosowałem, jest wydrukowanie map oraz „rozkładów jazdy” i wręczenie ich każdemu uczestnikowi wyprawy. To bardzo proste: można zrobić kserokopie ze zwykłych map drogowych albo wydrukować mapy z Internetu, nanieść na nich marszrutę, a z boku dopisać dodatkowe informacje. Wtedy każdy jedzie własnym tempem tak, jakby jechał sam, a wszyscy spotykają się na postojach czy noclegach.

Spróbuj — może polubisz

Jeśli unikasz grupowych wypraw jak diabeł święconej wody, spróbuj jednak raz na jakiś czas wziąć udział w takiej imprezie — choćby po to, żeby przećwiczyć nowe umiejętności. Może spotkasz kilku podobnych sobie zapaleńców, z którymi będziesz się dobrze bawić? Może okaże się, że nikt z liderów nie potrafi prowadzić grupy tak dobrze jak ty, więc poproszą cię o przewodnictwo, żeby się czegoś od ciebie nauczyć? Pamiętaj, że jazda w grupie nie oznacza, że nie możesz w każdej chwili odłączyć się od rajdu i po prostu popędzić samotnie w stronę zachodzącego słońca.

I to by było na tyle …

9 zasad jazdy w grupie.